Jest niedzielne popołudnie.
Jestem na sesji plenerowej. Odpoczywałam w sobotę ;). Zdjęcia z Jadwiga
i Kamilem zaczynamy w okolicy ul. Babińskiego na granicy zabytkowych założeń
szpitalnych.
Zaraz przejedziemy w inne miejsce, ale postanawiam zrobić jeszcze
ostatnie ujęcia w pobliżu parkingu pod Tesco. W kadrze pojawia mi sie cocer spaniel. Myślę sobie, fajny jest , może uwiecznię
go na zdjęciach. Spieszę się, bo pewnie za chwile nadejdzie właściciel i go
przywoła. Mija chwila, dwie, kolejne. Nikt się nie zjawia, nikt nie woła. Wtedy
moi „młodzi” mówią, że widzieli go tu już wcześniej, zanim do nich dołączyłam. Jestem
zajęta zdjęciami. Jeszcze nie dociera do mnie, że spotkałam znajdę. Wracamy do
aut. Piesek drepcze za nami. Zaczyna mnie ogarniać to okropne uczucie przygnębienia.
Widzę, jak nas pilnuje i daje do zrozumienia, ze po prostu życzy sobie żeby go
stąd zabrać! Jadwiga ma już w domu dwa psy.
Poza tym jest spoza Krakowa. Boje
się otworzyć drzwi do auta. Wiem co się święci, ale równocześnie już podjęłam decyzję.
Nie zostawię go . Piesek sam wskakuje do samochodu i błagalnym wzrokiem patrzy
na mnie. Ruszamy . Piesek leży na
miejscu pasażera jakby jeździł ze mną autem od lat. Jest zrelaksowany i ma ochotę
podrzemać.
50 km od Krakowa, w Trzebini rodzina Małgosi przeżywa katusze,
ich piesek zaginął kilka dni temu.
Zdarzało mu się już wcześniej nawiać, ale zawsze znajdują go
w tym samym miejscu. Oczywiście chodzi o „dziewczyny”.
Wracam do domu z psem. Mój mąż jest w szoku. Kama w szoku.
Ja….tez w szoku. Co ja zrobię?
Wykąpie, nakarmię. Potem będę się martwić. Mały przybysz
chyba boi się dużego Egona. Wciąż chcę go „przerazić” swym warknięciem;). O
dziwo działa! Ma zadatki na szefa. Piesek jest wykończony. Po kolacji szybko zasypia na kocyku w
pomieszczeniu gospodarczym. Egon nie
przestaje piszczeć:/
Na następny dzień wstaje i robię małemu zdjęcie na Facebooka.
Piesek posłusznie siada na fotelu i pozuje. Jakby wiedział, ze tak w tym
momencie należy. Potem wet. Piesek jest zdrowy i niestety nie ma chipa. Kupuje mu
smycz, bo ta Egona ma bardzo ciężki karabińczyk J.
Postanawiam umówić go do salonu piękności dla psów J. Na wszelki wypadek, gdybym
miała zając się szukaniem „nowego” domu. Rusza kampania spaniela. Wraz z 270-cioma
osobami (ilość osób które udostępniły post na tablicy ) poszukuję właściciela
psa.
We wspomnianej wcześniej Trzebini zrozpaczona Małgosia szuka
wciąż pupila swojej rodziny. Kiedy rozwiesza ogłoszenia, ktoś mówi jej, że widział
takiego psa na facebooku. Małgosia
odszukuje ogłoszenie. Kraków? To niemożliwe. Tyle, ze ma wrażenie, ze patrzy na swojego pieska.
Dzwoni do mnie. Obie niedowierzamy, ze
to może być ten sam pies. Może tylko podobny? Wysyłam Małgosi dokładniejsze
zdjęcia. Rozmawiamy o psie, o jego
wyglądzie. Wołam Tobiego po imieniu. Odwraca się. Czyżby ???? W jaki sposób?? Jak
Tobi przybył do Krakowa? Mam wątpliwości. Małgosia już nie. Jedzie do mnie.
Kama jest zachwycona
pieskiem. Marzy, żeby został u nas i zaprzyjaźnił się z Egonem. Nie wie
jeszcze, ze chłopaki raczej nie dogadują się dobrze. W szkole cały czas myśli o
piesku i robi jego portret. Opowiada o zdarzeniu dzieciom. Za chwile będę musiała
jej powiedzieć, że przyjedzie Małgosia i sprawdzi czy to jej pies. Moje przewidywania się sprawdzają. Kama płacze.
Dawno nie widziałam, żeby tak płakała. Serce mi się kroi na połówki.
Jest Małgosia, z siostra i mamą. Bardzo chcą i ja również,
żeby piesek okazał się Tobim.
Jest Tobim bez dwóch zdań!
Jest Tobim szalejącym całym sobą! Skacze po paniach. Panie jak na komendę wszystkie
zaczynają płakać. Ja i Kama tez mamy
łezki w oczach. Kama już się cieszy! Nie
wiem czy ktoś kiedyś widział tyle szczęścia na pięciu metrach kwadratowych na
raz. J
Kto Tobiaszka "uprowadził" do Krakowa ? Założył mu obrożę a potem porzucił lub pozwolił odejśc ? :/ Juz nie ważne. Na szczęście wszystko ma wspaniały finał. Tobi uważaj na siebie.
Kto Tobiaszka "uprowadził" do Krakowa ? Założył mu obrożę a potem porzucił lub pozwolił odejśc ? :/ Juz nie ważne. Na szczęście wszystko ma wspaniały finał. Tobi uważaj na siebie.
TOBIASZ Z TRZEBINI -
NAJSZCZĘŚLIWSZY PIES NA ŚWIECIE - WRACA DO SWOJEGO DOMKU !
DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM, KTÓRZY UDOSTEPNILI ZDJĘCIE TOBIEGO NA
SWOJEJ TABLICY. DZIĘKUJĘ JADWIDZE, ZE CHCIAŁA ZDJĘCIA W NIEDZIELĘ J
Taki mms dostałam dziś od Małgosi :)
Patyk z Krakowa :) Tobi zabrał Egonowi. Przecież musi mieć pamiatkę ;)
no i ja też się popłakałam .... Aga, Tobi ma wielkie szczęście że znalazł Twoje wielkie serducho :)
OdpowiedzUsuńdzięki :)
UsuńWzruszajaca historia i dobrze ,że juz po wszystkim ;)
OdpowiedzUsuńtak miło mi myslec, ze lezy teraz na swoim ukochanym posłaniu :)
UsuńAj, czytam i łzy mi ciekną po policzkach.. Ależ jesteś cudowną osóbką, a Tobi to największy szczęściarz na świecie, że na Ciebie trafił!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
pozdrawiam Ania :)
Usuńno proszę :) Tobi mieszka koło mnie! ale zbieg okoliczności.. jeszcze robiłaś zdjęcia Jadwidze z którą spiknęłyśmy się na internecie na rzeczy do szlachetnej paczki :)
OdpowiedzUsuńsuper że nie zostawiłaś tego psa! większość ludzi by tak zrobiła. dzięki Tobie wrócił do domu :) on wiedział do kogo się przyplątać :)))
muszą pieska wykastrować inaczej znowu ucieknie
Zdecydowanie taki mamy zamiar.. bo znowu uciekanie i bedzie zwiedzał okolice i tyle szcześcia moze już nie mieć. Ale naszczęście wszystko dobrze sie skończyło;)
UsuńEch jak ja kocham takie zakonczenia :)))
OdpowiedzUsuńAle tak troszeczke tycku po cichutku myslalam, ze zostanie u Was :)))
Edyta - my też......
UsuńWzruszająca i bardzo inspirująca historia :)
OdpowiedzUsuńSiedzę teraz rano w pracy (taki mam zły zwyczaj zaczynania dnia od RSS-a) i chowam się za monitorem, żeby nie było widać, jak mi oczy zmokły. Cudowna historia.
OdpowiedzUsuńJest pani cudowna!!!
OdpowiedzUsuńMnie też łezka potoczyła się po policzku ;) .....cudowna historia i oby każda miała takie szczęśliwe zakończenie :) ... ciekawa jestem tylko jak reagują PANOWIE czytając nasze komentarze :D ... pewnie myślą - echhh te BABY ...... :D
OdpowiedzUsuńPiękny finał :-)
OdpowiedzUsuńabsolutnie rewelacyjne foty! foty za tysiąc dolarów!
OdpowiedzUsuńAguś dobrze, że Tobiasz trafił na taką cudowną osobę, czyli na Ciebie kochana!
OdpowiedzUsuńHistoria jest niesamowita i dzięki, że tak pięknie ja opowiedziałaś i przy jej okazji zrobiłaś mega foty pełne emocji i wzruszeń! Twoje zdjęcia same opowiadają ta historię...
Jesteś WIELKA!
ps. Buziaki dla Kamilki <3
Siedzimy z Kamilem w samochodzie i czekamy na Agnieszkę. Jesteśmy wcześniej, bo jedziemy prosto z weekendu z Rabki. Co chwilę mijają nas ludzie - więc widok psiaka biegającego bez smyczy szczególnie nas nie zastanawia. Ot, za moment na pewno ktoś zagwiżdże, a pies pobiegnie radośnie do właściciela. W końcu ma obrożę, więc na pewno jest z kimś. Przyjeżdża Agnieszka - robimy zdjęcia. Jeszcze ostatnie ujęcia i nagle znów pojawia się on.
OdpowiedzUsuń-Hej kolego, masz taki sam kolor włosów jak ja! ;-) Będzie fajne zdjęcie!
Ale za chwilę dociera do mnie, że to nie możliwe, że ktoś spaceruje w jednym miejscu od ponad godziny... Idziemy w kierunku parkingu, bo zmierzamy jeszcze w inne miejsce na zdjęcia, a psiak oczywiście idzie z nami. Mój świeżo-poślubiony mruczy pod nosem "Trzeba było nie głaskać, teraz za nami pójdzie." Otwieramy samochód, a psiak jest już gotowy do wskoczenia. Stanowcze "Zostań" ze strony Kamila sprawia, że psiak kładzie się przy drzwiach kierowcy i już wiemy, że nie ruszymy. Nie damy rady.
Agnieszka otwiera swój samochód, a psiak ładuje się na przednie siedzenie. Wracamy do domu, 100 km od Krk,a ja dalej myślę o tym psiaku.
Może komuś go zawinęliśmy? Może ktoś celowo wywiózł go na to odludzie i wyrzucił? Może jest chory i szykowała się jakaś operacja i po prostu ktoś pozbył się kosztów? W głowie milion myśli, oczywiście nie pozwala mi spać. Dzwoni Agnieszka, że psiak już wykąpany, zmęczony zasnął, napełniając wcześniej pusty brzuszek, ale chyba nie polubi się z jej Egonem... Pół nocy myślę, gdzie rano napiszę, przypominam sobie nazwy fundacji i adresy stron o zagubionych psach. Popołudniu dzwoni Agnieszka, że znalazła się być może właścicielka i jedzie obejrzeć pieska, aż z Trzebini.
Pierwsza myśl? O nie! Może nielegalni hodowcy?! Wyłapują ogłoszenia z rasowymi psami, zabierają je, a potem rozmnażają na potęgę, sprzedając za 200-300 zł. Bo skąd niby pies z Trzebini znalazł się w Krakowie? Ale wiem, że Agnieszka na pewno zweryfikuje wszystko.
Rano czytam posta na blogu! I już wiem, że Tobiasz znalazł swoją Panią, Pani znalazła Tobiasza! Widzę te pełne emocji zdjęcia i oczy same zachodzą mi łzami. Nie ma przypadków! Gdybyśmy pojechali na zdjęcia w inne miejsce, gdybyśmy nie przycupnęli, by zrobić sobie z psiakiem zdjęcie, gdybyśmy go nie pogłaskali ( moja natura psiary nie pozwala mi przejść obojętnie obok żadnego psiaka, kto mnie zna ten wie :))), gdyby za nami nie poszedł, gdybym miała inną sytuację i zabrała psiaka ze sobą, być może ta historia nie miałaby tak szczęśliwego finału.
Agnieszko jesteś wielka! ;-)
Jagoda
UsuńCiesze sie, że to opisałaś....znów mam mokre oczy ;P, a co tam ;)
O rany ,ale się wzruszyłam, dzięki, potrzebne uczucie, jak kromka chleba...Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńBabcia Zosi Pisarik
:D tak, tez uważam, ze potrzebne
UsuńBierz psa ze schroniska dla Kamy :-)
OdpowiedzUsuńBernata i Herman
łzy mi kapi a na papiery... jak tu się projektantom w urzędzie pokazać! piekna historia z pięknym "hepiendem" a młodej parze: SZCZĘŚCIA, SZCZĘŚCIA, SZCZĘŚCIA!
OdpowiedzUsuńAgu,
OdpowiedzUsuńporyczałam się. Jesteś wielka!!! A psiak miał ogromne szczęście!!!
Wszyscy ryczą i ja też, jak zwykle przy takich historiach !
OdpowiedzUsuńAga szacun... i pozdrowienia dla Kamy i mizianki dla Egona !!!
Ryczę i ja....Nawet psina nie wie,ilu wzruszeń dostarcza;-) Ale to TY Anieszko jesteś tu BOHATERKĄ :-) Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńWzruszająca historia !!
OdpowiedzUsuńNiesamowita historia! Tyle zdarzeń po drodze a finał taki szczęśliwy.
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu dziś i będę zaglądać :).
Jak dobrze, że spotkał Ciebie i że go zabrałaś, zaopiekowałaś się i włożyłaś tyle wysiłku by odnaleźć jego rodzinę!
OdpowiedzUsuńJa też się wzruszyłam!
A zdjęcia robisz rzeczywiście wspaniałe!
Pozdrawiam!
Historia jest niesamowita ! Ale bardziej niesamowite jest to, że na świecie są takie osoby jak Ty, które nie kopnęły psa w tyłek żeby sobie poszedł tylko przygarnęłaś go i odnalazłaś właściciela. Twoja relacja i Jagody są niesamowite !! Na początku płakałam, na koniec płakałam, coś pięknego. Całuski dla Ciebie <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńJestem w takim momencie życia, że wiele rzeczy mnie po prostu wzrusza, ale czytając tę historię ryczałam jak bóbr! Cudownie, że miała taki szczęśliwy finał :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Shamelessly
ale cudny, ,mam podobnego <3
OdpowiedzUsuńzapraszamy w wolnej chwili :)
dziękuje, że jesteście, że czytacie o Tobim :) !
OdpowiedzUsuńNajpiękniejsze są te zdjęcia - cała historia wypisana na twarzach płaczących ludzi i pyszczku szczęśliwego psa :)
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
UsuńGreat post, I love dogs! X Anna
OdpowiedzUsuńwww.fashionanna.com
Przecudowny ;)
OdpowiedzUsuńDziekuje za to ze sa na swiecie ludzie tacy jak Pani :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Zofia Kraczek
popłakałam się.
OdpowiedzUsuń